1.02.2014

Rozdział drugi-'Sąsiad'


 To niesamowite w jaką silną osobę może przeistoczyć się ktoś zraniony.Można się załamać albo walczyć. Ona wybrała walkę. Jednak czy starczy jej sił aby dokończyć swoją podróż?Dlaczego nie wysiądzie na pierwszej stacji pociągu o nazwie życie? Bo to oznaczałoby porażkę. Przegraną z przeciwnościami. A na to na pewno nie mogła sobie pozwolić. Musiała udowodnić sobie,że potrafi istnieć bez niego.

Łzy nic nie dają,dlatego już dawno przestała płakać. Nie wiadomo jakby się starała po prostu nie potrafi.Co z tego,że co noc zmoczyłaby poduszkę? Czy to coś zmieni? Wciąż będzie tak samo. Pusto bez niego. Rana,którą w niej pozostawił zrobiła z nią okropną rzecz,jej oczy wyschły w najpiękniejszym dniu jej życia.A przynajmniej chciała aby był najwspanialszy.
                                                                  
 Zwycięstwo.
-A głosami widzów wygrywa...Proszę państwa nową gwiazdą U-mix zostaje Violetta Castillo.-dwa zdania na zawsze zmieniające jej życie.

Nowa przyjaciółka.
-Viola,Viola!Tak się ciesze,że wygrałaś!-Natalii udało się przebić wszystkich gratulujących dziewczynie.-Ale będę za tobą tęsknić.-odezwała się już smutniej.
-Nie Naty.Od dzisiaj jesteśmy jak siostry,nic nas nie rozdzieli-powiedziała trzymając brunetkę w objęciach.

Koniec nieudanego związku. 
-Diego nie kocham cię.-Nie musiała mówić nic więcej.

Dzień idealny.
Prawie.
Wszystko potrafiła popsuć jedna osoba,jednym czynem.
Dlaczego Leon się nie pojawił?

Zaklinał się,że będzie.
-Obiecujesz,że przyjdziesz?-odezwała się cicho,czując jego pragnienie.Czekała tylko na jedno słowo.
-Obiecuje.


Płakała.Przez całą noc zastanawiała się dlaczego? Jak? Po co?
Łamiąc jej serce,zdobył coś dla niego cenniejszego?  Może po prostu miał taki kaprys?
'Podziurawiła mi się skarpetka,uprzykrzę komuś życie.'-Mógł być taki? Oczywiście. Ale Leon? Ten Leon Verdas,który potrafił płakać z nią na komediach romantycznych,wzruszać się na widok szczeniaka-potrafiłby umyślnie zniszczyć najważniejszy dzień jej życia?   
Może.
Te noc zapamiętała już na zawsze. Ostatni wieczór,kiedy widziała swoje łzy spływające po jej policzkach.
A później?                                                
 Karierę czas zacząć.

-Dziesięć lat.Tak proszę państwa! Tyle czasu minęło od wygranej w The U-mix,naszej ukochanej Violetty Castillo. Pewnie wszyscy pamiętamy ją jako nieśmiałą siedemnastolatkę,która zawstydzała wszystkich swoim niesamowitym głosem oraz nieprzeciętną urodą.Na początku delikatna i krucha.Teraz zmieniła się w oszałamiającą kobietę.To właśnie dziś w ten niezwykły jubileusz gościmy w moim programie ulubienice tłumów.Wielkie brawa dla Violetty! 
To tylko kolejny wywiad.Nic się nie stanie.
-Marotti! Dawno się nie widzieliśmy.-Uścisnęła go na powitanie.-Muszę przyznać,że naprawdę miło cię widzieć.-nie kłamała,faktycznie brakowało jej tego fikuśnego szaliczka bądź jego widocznego faworyzowania jej w trakcie trwania konkursu.
Był typem wujka,który ma swojego ulubieńca wśród siostrzenic,bratanków i gdy tylko nadawała się odpowiednia(lub też nie) okazja wychwalał go na wszelakie sposoby.Violetta była właśnie taką siostrzenicą.Ulubionym pupilkiem,któremu dawał dobre rady na samym początku.Dawno,dawno temu.
-Również się za tobą stęskniłem,moja droga.-zaśmiał się,swoim charakterystycznym gestem zarzucił różową chustką do tyłu.-Ale koniec słodzenia. Mam dla ciebie pewno niespodziankę.-szatynka zmarszczyła brwi,jednakże nie przerywała prowadzącemu. To była jedna z pierwszych lekcji jakie od niego dostała. 'Nigdy nie wchodź komuś w słowo bo pomyślą,że wychowałaś się w oborzę dla świń. Okrutne? Tak. Ale to Show Biznes,księżniczko' Nienawiść z tamtych czasów przerodziła się w obopólną sympatię. Otti- jak go zdrobniale nazywała-był ojcem jej sukcesu.Nie wypadało jej boczyć się na 'tatę'. Negatywne uczucia były silniejsze od niej,jednak pewnego dnia po prostu zniknęły.Puf! I już nie ma. Od tego czasu stworzyła się między nimi pewna więź,tak bardzo potrzebna im do szczęścia. Typowo wujowsko-siostrzeniowskie relacje. 
-Nasi widzowie,a Twoi najwięksi fani za pośrednictwem facebook'a zdawali Ci pytania.Wybraliśmy według nas dziesięć najciekawszych.-wyszczerbiotał  radośnie.-Co ty na to?
-Jestem pozytywnie zaskoczona.Uwielbiam być blisko fanów.Są moją największą siłą.-powiedziała wesoło.
-Świetnie.-Marotti wziął tablet do ręki-Wiedziałem,że tak zareaguje.-zwrócił się do obszernej widowni,na której rozbrzmiał wesoły chichot.-Pytanie numer jeden. Od niejakiej Eleny. Jaka jest twoja najlepsza przyjaciółka?-To nie przyjaciółka,to siostra.
-Natalia jest jedną z najlepszych osób jakie znam. Kocha to co robi i robi to co kocha. Razem z jej narzeczonym pracuje w moim raju na ziemi czyli Studio OnBeat.Miejscu,które jest moim drugim domem. Uważam,że dzieciaki,które uczy spotkał ogromny zaszczyt kształcenia się u tak utalentowanej osoby. Jest wieczną optymistką,kocha kwiaty. Nie wyobraża sobie dnia bez filiżanki kawy.Rozmawia ze mną codziennie. Po mimo tylu tysięcy kilometrów wciąż wiemy o sobie wszystko.I w przeciwieństwie do mnie jest bardzo cierpliwa.To zdecydowanie moja najlepsza przyjaciółka nie zamieniłabym jej na nikogo innego.
-'OOOO'-publiczność jak widać była zachwycona wyznaniem szatynki.
-To naprawdę uroczę.-zachichotał Marotti.-Zresztą sam znam Natalie i mogę powiedzieć o niej dokładnie to samo co ty. A teraz pytanie od Ramon'a....
                                                       Godzinę i osiem pytań później... 

-Naprawdę spałaś na drzewie przez całą noc?-nie dowierzał prowadzący.
-Przecież to nic takiego-wzruszyła ramionami.-Po prostu chowałam się przed tatą bo chciał zabrać
mnie do dentysty a potem zwyczajnie odpłynęłam. Nie powiesz mi chyba,że tobie nie zdarzyło się nic dziwniejszego.-na jej twarzy wymalowała jej się mina mówiąca 'nie kłam'.
-No wiesz...-jąkał się Otti.-Tak,nooo.Teraz ostatnie pytanie. Od Ricardo. Co zrobisz po ostatnim koncercie swojej trasy koncertowej,która zresztą kończy się niestety już za tydzień?-Już czas.W końcu będę miała prawdziwe wakacje.
-Otti ściąłeś włosy?-nie nabiorą się przecież na taki tani trik.-Bo muszę powiedzieć,że wyglądasz o wiele lepiej.
-Ktoś tu się boi!-zakomunikował mężczyzna.-Dalej,mów co się gryzie.-dopingował ją.Wiedział co się zaraz stanie a pomimo tego wciąż był z niej dumny.-Dasz radę.-wypowiedział te słowa ze stoickim spokojem. Tak jak przed jej pierwszym koncertem.  
Cała się trzęsła,bała się. Ale on nie widział w niej strachu. Potrafił zobaczyć tylko talent. Prawdziwy talent. Rzucił tylko,krótkie 'wiara w siebie czynni cuda' i wyszedł,tak po prostu. Nie zrobił źle,chciał aby Violetta sama pokonała swoje lęki.Był jedyną osobą,która naprawdę w nią wierzyła.
-Od czego by tu zacząć.Może od dobrych wieści.Moja kochana Naty ma dzisiaj urodziny i z tej okazji bardzo chciałabym zaśpiewać jej 'sto lat'. Niestety nie zrobię tego bo mam dla niej niespodziankę. Ostatnio wygrzebałam ze starych pamiątek z czasów Studio wspaniałą piosenkę jej autorstwa. Jeżeli Marotti mi pozwoli to mogłabym ją teraz zaśpiewać.-spojrzała z błagalną miną na bruneta.
-Jeszcze się pytasz?!-odpowiedział radośnie-Proszę państwa brawa!
Uśmiech opanował jej twarz.To była jej chwila przeznaczona tylko i wyłącznie dla Natalii. To brunetka zasługiwała na to wszystko co ją spotkało szatynkę ale ona wybrała inną drogę. I dumnie ją kroczy.Violetta wstała i stanęła na środku sceny,znajdującej się tuż obok kanap. Ktoś-pozornie nic nie znaczący a tak ważny dla programy-podał jej fioletowy mikrofon wysadzany kryształkami,jedyny przejaw jej miłości do błyskotek. Spojrzała w kamerę,na której świeciła się czerwona lampka oznaczająca nagrywanie.Puściła oczko,widzieli je wszyscy ale tylko jedna osoba dostrzegła w tym coś szczególnego-przyszła pani Ponte,siedząca na czarnej kanapie w swoim przytulnym mieszkanku w Buenos Aires.
Muzyka rozbrzmiewała z głośników a słowa zaczęły płynąć.
Dziś z tobą jestem lepsza, jeśli wszystko wychodzi źle
Mogę tym sterować i być lepszym
Możesz mnie słuchać i mówić nie, nie, nie

Dzisiaj wiem co muszę zrobić i nigdy więcej
Ból nie powróci, oh oh oh oh
Jeśli nie mogę tego zrozumieć, naucz mnie

Myślę, że rzeczy dzieją się
A powód jest tylko w mojej głowie
Czuję, że sama nie mogę tego zrozumieć dzisiaj, dzisiaj, dzisiaj ...
Teraz wiem, wszystko jest inne
Widzę, że nic nas nie zatrzyma
 Ja to wiem, moją najlepszą przyjaciółką jesteś ty
Wiem, że mogę do ciebie zadzwonić, żebyś była blisko mnie
Wiem, że przyjedziesz, i najlepiej ...
Umiesz mnie wysłuchać, aby dodać mi odwagi ...

Dajesz mi wolność bycia, kim jestem
I kim chcę być, oh oh oh oh
Jeśli nie mogę tego zrozumieć, naucz mnie


-Dziękuję.-powiedziała i skierowała się z powrotem na wygodną kanapę.Marotti zdążył przekazać jej tylko zmartwione spojrzenie gdy w małej słuchaweczce w jego uchu rozbrzmiał znajomy głos reżysera 'zapowiedz reklamy'.
-Proszę państwa,naszą ciekawą rozmowę z Violettą będziemy kontynuować tuż po reklamach. Nie odchodzie od telewizorów. Wracamy za chwilę.-kamera stop za trzy,dwa,jeden...
-Reklama!Ludzie macie pięć minut i ani sekundy dłużej!-wrzasnął ktoś zza kulis. Pięć minut czyli dokładnie trzysta sekund i koniec. Violetta Castillo zniknie. Na zawsze? Przez rok wiele może się zmienić lub też pozostać na swoim miejscu.Co więc stanie się z nią?
-Na miejsca za minute wchodzimy!-krzyknął ten sam głos. Już? Przecież dopiero co włączyli znienawidzone przez wszystkich reklamy. Jak widać strach zmienia poczucie czasu.Wszystko dzieje się za szybko.
-Pięć,cztery,trzy,dwa,jeden.Marotti-po raz kolejny odezwał się nieprzyjemny głos.
-Witamy państwa po przerwie.-uśmiechnął się prowadzący.-Przed chwilą usłyszeliśmy cudowną piosenkę zaśpiewaną przez równie wspaniałą Violettę Castillo.A teraz nasza gwiazda chciałaby przekazać coś ważnego swoim fanom.-starał się dodać jej otuchy,decyzja nie należała do prostych ale wypowiedzenie tych słów było rzeczą o wiele trudniejszą.
-Moi kochani.Wiecie,że kocham każdego fana z osobną.Zawsze byliście dla mnie na pierwszym miejscu ale teraz wiele rzeczy się zmieniło.Śpiewam dla was od dziesięciu lat,bez dłuższych wakacji. Jestem zmęczona ale bardzo szczęśliwa,że mam was.-zrobiła krótką przerwę,zastanawiając się co powiedzieć dalej.-Że poznałam tylu wspaniałych ludzi.Że daliście mi szanse się rozwijać.Dziękuję,że dzięki wam się nie zmieniłam. Wciąż jestem tą samą Violetta co podczas swojego pierwszego koncertu.Kochającą sukienki i nienawidzącą koloru różowego-łza spłynęła po jej smutnej twarzy,na której widniał równie przygnębiający uśmiech -Zawsze będziecie w moim sercu. I na razie żegnam się z wami.-na widowni rozległy się smutne szepty- Jednak nie myślicie,że zostawiam was na zawsze. W przyszłym roku wrócę żebyście znowu musieli mnie znosić. Kto wie może podczas mojego urlopu napiszę coś ciekawego? Mam nadzieje,że będziecie czekać i do zobaczenia na moim ostatnim koncercie w Madrycie.-powiedziała trzęsącym się głosem.
Oto początek końca.Ale kto wie,może koniec początku?

                                                         Pora na powrót do normalności.

Po co człowiek wymyślił coś tak okropnego jak samolot? Dużo bardziej wolałaby spędzić miesiąc na morzu,płynąc do jej ojczyzny niż spędzić dziesięć godzin w tej piekielnej maszynie. Strach przed lataniem a właściwie przed spadaniem,towarzyszył jej przez całą podróż. Starała się nie myśleć o odległości dzielącej jej od ziemi,o turbulencjach. Próbowała skupić się na deszczu,odbijającego się od skrzydeł,tworzący miłą melodię dla jej ucha. Udało się,powoli zmorzył ją upragniony sen.

Ogromny biały księżyc był jedyną rzeczą,którą widziała. Dookoła panowały egipskie ciemności. Nie widziała nawet własnych nóg,kiedy spojrzała w dół. Pod stopami poczuła coś sypkiego.Na początku nie wiedziała gdzie jest ale słysząc szum,znajdujący się nie daleko zdała sobie sprawę,że stoi na plaży.  Jedynym słyszalnym przez nią dźwiękiem była melodia fal.Przestała się bać.Co niebezpiecznego może stać się w tak spokojnym miejscu? Cisza radowała jej serce, wreszcie mogła odpocząć. Od tak dawna nie zachowywała się tak leniwie.
Położyła się na złotym piachu i zamknęła oczy.
-Przepraszam-usłyszała męski głos. Co się dzieje?Podniosła się gwałtownie.-Wybacz -kontnuował.-Zaufaj.-mężczyzna był coraz bliżej.Violettcie zdawał się być tuż przy jej uchu. Rozejrzała się we wszystkie strony.Nikogo nie było. Coś w jej głowie podpowiadało,że zna tajemniczego chłopaka. 
-Leon!-wrzasnęła jak tylko dała radę najgłośniej. Sama nie wiedziała jak to imię wydostało się z jej ust.Odpowiedziała jej tylko głucha cisza...

Obudził ją grzmot pioruna. Niebo przeszła biała błyskawica.Burza.Nic dziwnego,że miała koszmar. Pozornie zwyczajna opowieść z krainy snu ale dla niej pojawienie się Leona choć na sekundę w jej głowie było tylko przypomnieniem krzywdy jaką jej wyrządził.
-Proszę państwa jesteśmy nad Buenos Aires. Wyładowania atmosferyczne nie przeszkodzą nam w bezpiecznym lodowaniu.Dziękuję.-odezwał się pilot.
-Ostatni raz lecę zwykłymi liniami lotniczymi-mruknęła Violetta.

Kiedy zobaczyła,że koła samolotu dotknęły ziemi poczuła niewyobrażalną ulgę. Znajdowała się w bezpiecznym miejscu.Mogła odetchnąć ze spokojem. Kiedy tylko pozwolili wysiąść z 'latającego piekła' Viola czym prędzej poleciała do wyjścia. Przeszła przez pas lotniska do ogromnego budynku. Następnie już spokojnie czekała na swoje walizki,których oczywiście miała aż siedem. Na szczęście zjawił się ratunek.
Znikąd pojawili się Maxi i Natalia.Niestety nie zauważyli obładowanej torbami szatynki.Violetta nie zważając na innych ludzi rzuciła się na przyjaciółkę. Kiedy brunetka poczuła na sobie czyjeś ramiona nie zdawała sobie sprawy,że to jej najlepsza przyjaciółka.
-Przepraszam,co pani robi?-oburzyła się narzeczona Maxiego.
-Jaka znowuż pani Natalia?-zaśmiała się Castillo.
 -Jezus,Maria! Violetta to naprawdę ty?-zdziwiła się patrząc na jej o wiele ciemniejsze czekoladowe włosy z niebieskimi pasemkami oraz ciemne jeansy. Jednak coś się nie zmieniło.Wciąż miała na nogach swoje ukochane szpilki tym razem blado czerwone.
-Ciiicho,ty paplo.-uciszyła swoją przyjaciółkę.-Specjalnie się pofarbowałam żeby mnie nie poznali.Do tego spodnie. Kiedy ja je ostatnio nosiłam?Tęskniłam za tobą,-po raz kolejny zaczęła dusić Natalie.
-A ja to pies?-oznajmił Ponte.
-Choć tu Maxio.-rzekła tonąc w męskim uścisku przyjaciela.-A teraz pomożecie mi z walizkami,prawda? -zagadnęła nieśmiało,wskazują palcem porozrzucane bagaże.

-Co ty tam nosisz cegły?-spytał się Maxi biorąc do rąk cztery torby.Dziewczyny oczywiście chciały mu pomóc.Ale nie,on jest facetem da radę. Jak dobrze,że nie chciał bawić się w Herkulesa i nie zażądał wszystkich siedmiu.
-No wiesz co.Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy.-zrugała go Castillo- Plus kilka mniej ważnych-szepnęła do ucha Naty. Roześmiane przyjaciółki powolnym krokiem szły w stronę samochodu narzeczeństwa,co chwile sprawdzając czy chłopak wciąż stoi o własnych siłach.Kiedy nareszcie zaszczycił je swoją obecnością obok pojazdu mogli w spokoju odwieź Viole do jej nowego mieszkania.
-Jest takie jak prosiłam?-spytała,szukając telefonu w torebce.
-Tak,zupełnie obok kawiarni.Kamienica jest dosyć mała,mieszkasz na samej górze czyli na drugim piętrze. Obok siebie masz tylko jednego sąsiada. Pragnę napomknąć,że jest przystojnym kawalerem.-ostatnie zdanie wyszeptała w stronę przyjaciółki. A ta tylko zgromiła ją wzrokiem. Zignorowała kolejną próbę przedstawienia nowego kandydata. Ciąglę próbowali ją wyswatać. Nawet będąc bo drugiej stronie oceanu. Ona i chłopak? Zabawne. Od tak dawna nie była na żadnej randce,że zdążyła już pogodzić się ze swoim losem starej panny z kotami.-A dodatkowym plusem jest...Masz mały balkon z którego widzisz...W sumie to nie wiem ale jest.Zobacz jesteśmy!-wskazała palcem na budynek.O i jechaliśmy tylko dwadzieścia minut. Brawo Maxi-Natalia aż kipiała sarkazmem.
-Też cię kocham królewno.-wyświergotał sięgając walizki z bagażnika.
-Czy wy się pokłóciliście?-zdziwiła się Viola.
-Co? Ależ skąd taki absurdalny pomysł.Po prostu Maxi przez przypadek popsuł moje ulubione szpilki. Naprawdę nie wiem jak on to zrobił.-zaśmiała się Naty.-Choć idziemy na górę. Musisz się rozpakować a jutro zapraszam Cię na kolacje.-dodała wchodząc po schodach.Przez całą drogę brunetce nie zamykała się buzia-A o to Twoja nowa prywatna przestrzeń.-wpadła do pokoju jak burza,pokazując każde pomieszczenie z osobną.Sypialnia była skąpana w błękicie. Znajdował się tam słynny balkon,o którym mówiła Naty oraz ogromne łóżko,zdecydowanie za duże dla jednej osoby. Potem jak błyskawica brunetka przeleciała do kuchni,którą pozwoliła sobie zaopatrzyć.Nie była jakoś szczególnie duża ale za to urokliwa. Z resztą Violetta i tak nie potrafi gotować.Najbardziej przypadł jej do gustu salon. Nie wyróżniał się niczym specjalnym ale był przytulny,ku zdziwienia Castillo ściany były pomalowane na odcień ciepłego fioletu.
-Oki,zapoznawaj się dalej z zakamarkami mieszkanka i widzimy się jutro.-objęła przyjaciółkę na pożegnanie.-Cieszę się,że w końcu mam cię przy sobie.-powiedziała stojąc u progu drzwi.

Trzy walizki stały puste na środku salonu.Ich zawartość znajdowała się w przeznaczonych do tego celu szafkach i pułkach.Zmęczona szatynka postanowiła zrobić sobie herbatę.Niestety spotkało ją nie lada rozczarowanie,ponieważ Natalia pamiętając o przygotowaniu wyposażenia kuchni,nie zdała sobie sprawy,że Violetta do gotowania potrzebuję produktów. Nie mając innego wyjścia zadzwoniła bo jakże uwielbianą przez nią pizze. Podczas tego długiego oczekiwania postanowiła dorwać się do gitary i poćwiczyć akordy. Po dziesięciu minutach zabawa ta jednak wydawała jej się nudna więc czym prędzej wstała z czerwonej kanapy i powędrowała na zachwalany przez Natalie balkon. Chciała przemyśleć swoje życie,decyzje jakie podejmowała ale wieczór był zbyt piękny aby psuć go sobie wspomnieniami.Gwiazdy świeciły dużo jaśniej niż w Madrycie.Księżyc był dokładnie taki sam jak we śnie.A panująca dookoła cisza tylko przypominała jej o koszmarze. Uratowało ją pukanie do drzwi. Spodziewała się dostawcy pizzy ale jej oczom ukazał się mały na oko pięcioletni chłopiec.
-Gdzie jest wujek Andles?-spytał,wpadając do środka. Violette bardzo zdziwiła owa sytuacja.Od zawsze lubiła dzieci ale pewność chłopczyka delikatnie 'zbiła ją z tropu'.
-Mały jak masz na imię i co ty tu robisz?-powiedziała,podchodząc do niego powoli.
-Adlian i bawię się z wujkiem w chowanego. Zawsze chowam się tutaj u Andlesa ale ty nim nie jesteś. Ty jesteś tą panią z telewizji,o któlej ciągle gada mój wujasek!-wykrzyczał,widząc gitarę leżącą na kanapie poprosił Castillo o małą przysługę.-Mogę pocekać tu na stlyjka?-skinęła głową.-A zaglasz mi coś?
-Oczywiście. A co sobie życzysz?-usiadła obok niego na czerwonym meblu.
-Mogłabyś 'Podemos' zawse ją lubiłem ale wujek mówi,że jest stlaszna..-nie grała jej od tego pamiętnego wieczoru. Tyle cierpienia wywołuje ta piosenka.Ale czy może odmówić komuś tak uroczemu? Co mu powie 'nie bo będę płakać'? To jej fan a o fanów trzeba dbać.
-A dołączysz do mnie?-zgodziła się.
-Mogę?-nie dowierzał Adrian.
-Pewnie. No to na trzy.
      No soy ave para volar,
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.

Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni ....
Niespodziewanie otworzyły się drzwi.
-Adrian mówiłem Ci,że Andres się wyprowadził i ,że mieszkanie stoi puste.Choć muszę cię odwieź...-zamilkł. Zobaczył ją.Ciemne oczy,które teraz równały się kolorem z włosami. Po mimu tylu lat wciąż młodo wyglądająca twarz. Długie nogi,które w tym momencie wydawały mu się sięgające nieba. Ideał.
-Cześć Leon.-powiedziała nieśmiało.-Dawno się nie widzieliśmy.-zdobyła się na blady uśmiech.-Verdas wciąż milczał. Czy to się dzieje naprawdę?

********
Tak organizacyjnie.:D Mam nowego bloga z Axi. :3  http://revievs-and-biographies.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie. :3

10 komentarzy:

  1. No i jestem <3 Fajnie bylo sobie przypomniec co dzialo sie wczesniej...
    Rozdzialik oczywisci fantastyczny, ale najbardziej spodobala mi sie fotka mlodego jejci jaki slodziak ;*
    Przepraszam za ten bezsensowny komek, ale nie ma tak dobrze, bedzie nowa czesc to i komek bedzie lepszy;333 Tak to jest szantaz XD



    Dulce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile ostatnio osób mnie szantażuje. xD
      Mały jest genialny.*o* Alonso Mateo-możesz sobie wygooglować. :D
      Najwyraźniej trzeba się zabrać za 4. :)

      Usuń
  2. aaaaa jaki piękny rozdzialik <3 <3
    ja nie chcę cię wypytywać, ani nic ale czy jutro będzie rozdział? ^^
    ojejciuu jaki słodki Adrian :>
    i jeszcze tak słodko nie wymawia r xD
    spotkanie Leona i Violi ;oo
    ciekawe dlaczego Leon wtedy nie przyszedł ale mam nadzieję że się wyjaśni C:
    no nie mogę się doczekać następnego
    ~ miśka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :D
      Rozdział jest już napisany ale nie mam czasu go wstawić. ;_;
      Ale jeżeli chcesz go przeczytać to zapraszam na bloga 'Teraz wiem,że...' link jest podany w moich blogach.:)
      Post pt. Księżniczka cz.3 to będzie to. :3 Miłej lektury. :*

      Usuń
  3. Świetny rozdział.
    Ten mały najlepszy i taki słodki xd

    Pozdrawiam.
    Tyna :**

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytałam, bo nie mogłam się doczekać :>
    dziękuje za ten link <3
    ~ miśka ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy mówiłam , że Cię kocham?
    Nie?
    No to mówię; KOCHAM CIĘ! <333
    To jest WSPANIAŁE ! <33

    OdpowiedzUsuń

Layout by Yassmine