1.03.2014

Rozdział siódmy-'Bratnie dusze.'


Dla każdego zakochanego w Natlettcie (Naty i Viola XD) oraz Lemiliano(Leon i Maxi XD).
Oczywiście specjalna dedykacja dla Miśka. Mam nadziej, że będziesz usatysfakcjonowana. ♥ 

-Nie pamiętam kiedy grałem ostatnio.-wyszeptał szatyn, trzymając ręce na ukochanym instrumencie.
  Duma rozpierała jego zniszczone serce, które powoli wracało do prawidłowego stanu. Przez długi czas nie rozumiał, co było z nim nie tak. Czego mu brakowało.
Podczas każdego oddechu czuł, że nie może odetchnąć pełną piersią. Coś hamowało jego myśli, słowa, uczucia. Zatrzymywało Leona w jednym miejscu. Jeden krok w przód mógł go uratować albo zniszczyć. Czy znajdzie się ktoś, kto wskaże mu właściwą drogę? Pomoże odnaleźć szczęście? Sprawi, że świat znowu będzie taki sam. Będzie tak samo kolorowy jak dziesięć lat temu. Może nawet bardziej?
   Za późno. To już się stało. A to wszystko za sprawą jej uśmiechu. Całe zło tego świata wyparowało kiedy ona wtargnęła do jego uporządkowanego,
nudnego życia. Wywróciła jego spokój do góry nogami. Dzięki niej wrócił. Dawny Leon z powrotem znalazł się na swoim miejscu. Jakby nigdy nie odszedł w zapomnienie. Zadziwiające ile jedna, chaotyczna dusza może zdziałać. Potrafi naprawić kogoś, nie mającego szans na ratunek. Nie każdy byłby do tego zdolny. Ludzie zbyt łatwo się podają. Nie umieją dostrzec najważniejszego. Nadziei.
  Czasami strach o kogoś dla nas ważnego jest silniejszy od naszych słabości.
  Jednak los nigdy nie był  łaskawy dla Verdasa. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?  Zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później coś się wydarzy. Zostawi po sobie tylko gruzy, albo zabierze wszystko, co stanie mu na przeszkodzie. Był przekonany, że tylko kwestia czasu.
  Ale wcale nie zamierzał się podawać. Zbyt długo czekał na swoje szczęście. Nie może pozwolić aby teraz po prostu odeszła. Tym razem na to nie pozwoli. Czekanie to najgorsza rzecz, która zdarzyła się w jego życiu. Więcej to się nie powtórzy. Nie tym razem.

-Co ta miłość robi z człowiekiem.-westchnął a jego twarz natychmiast się rozpogodziła. Ona jest odpowiedzią na wszystkie pytania. Ona jest wiatrem żagli jego życia. Ona jest światłem, który rozświetla mrok. Ona jest sensem istnienia. Jego istnienia.
 Jaka część jego życia była pusta?
W tym momencie było to wręcz oczywiste. Świat nie był sobą bez muzyki. Był surrealistyczną rzeczywistością, której szczerze nienawidził. Ale teraz? Wszystko było na swoim miejscu. Przynajmniej prawie. Do pełni szczęścia brakowało tylko jednego. Jej niebiańskich oczu wpatrującego się w niego z miłością. Malinowych ust spragnionych pocałunku. Delikatnych ramion, które odsłania nosząc sukienki. Tak bardzo chciał powiedzieć co czuje. 'Kocham Cię' chciało czym prędzej wyskoczyć z jego gardła. Wciąż jednak krążyła pewna obawa. Czy jej serce bije tym samym rytmem?

-Violettcie na pewno się spodobała.- Maxi pojawił się w mieszkaniu niczym duch. Niespodziewanie, na dodatek zupełnie niepostrzeżenie.
  Ponte miał wyjątkowy dar. Zawsze wiedział co powiedzieć. Umiał znaleźć pozytywy w każdej sytuacji. Nie ważne co się stało. Zawsze jest jakieś wyjście. A jeżeli go nie ma to zawsze znajdzie się jakaś nauczka. Uśmiech nigdy nie schodził z jego przystojnej twarzy. Verdas miał czasem wrażenie,że jego przyjaciel jest jak słońce. To od niego wszystko się zaczęło. I może to on wszystko zakończy?

  Bez wątpienia należał do najbardziej irytującego gatunku ludzi. Optymistów. Jednak w nim było coś innego. Umiał zarazić ludzi pozytywnym myśleniem. Powtarzanie 'pokój i miłość wszystkim' nie było w jego stylu. Definitywnie. To nie był Maxi.
  Jak każdemu, zdarzały mu się gorsze dni. Ale nawet podczas deszczu nie tracił pogody ducha. Nie należał do typowych entuzjastów. On był od nich o wiele lepszy. Był po prostu sobą.

-Mam taką nadzieje, przyjacielu.-oznajmił Leon spoglądając na nogi bruneta, położone na stole. Zignorował je jednak po chwili. Ponte, przecież nigdy się nie nauczy. Usiadł obok chłopaka na kanapie. Cieszył się,że ktoś przyszedł go wysłuchać. Doradzić. Pocieszyć. Po prostu być.
  Przyjaciele to najlepszy -oprócz miłości- skarb podarowany nam przez Boga. Kiedy, któregoś z nich zabraknie nie ma już nic.
 Wszystko znika.

-Na czym skończyłem ostatnio?- zadał pytanie szatyn, kierując się po obowiązkowy element ich pogaduszek. Czekoladowe babeczki, kupione specjalnie na te okazje w pobliskiej cukierni.
-Kolacja. W końcu wiem dlaczego tyle czasu miałeś u siebie Adriana.- w buzi Maxiego w mgnieniu oka znalazł się wypiek. -Swoją drogą.- kontynuował - Świetna piosenka, stary. Jest taka romantyczna. Gdybym był kobietą to rzuciłbym się na Ciebie, kocie.- Leon zakrył twarz dłonią. Przez rozstawione palce, spojrzał na przyjaciela.
-Maximiliano Ponte!-powiedział piskliwym głosikiem.- Bierzesz ślub, nie możesz zdradzać Natalii.- udał oburzonego.-Aleeee.-przeciągnął.-Gdybyś był dziewczyną, na pewno umówiłbym się z Tobą.
  Zabójczy śmiech rozniósł się po całym mieszkaniu. Jak dobrze jest mieć prawdziwego przyjaciela.
-A wiesz co jest najlepsze?- brunet uspokoił się na tyle, aby wydobyć coś z siebie.-Nie muszę być dziewczyną żeby cię kochać.-zatrzepotał rzęsami, zupełnie jak Natalia.
-Ja Cię kocham mocniej Maxio.- Leon odezwał się poważnym głosem. Tym razem opanowanie głośnego śmiechu, było o wiele trudniejsze.
  Bez bratnich dusz, świat byłby zdecydowanie nie do zniesienia.


-Mówię Ci przecież, że to nie tak!- oznajmiła Violetta, mordując przyjaciółkę spojrzeniem.- Jeżeli chcesz wiedzieć co się stało, proszę Cię Natalia. Sieć cicho.-zarządziła szatynka.
-Jaka ty jesteś ostatnimi czasy niecierpliwa.- zaśmiała się brunetka.
-Oczywiście,że jestem.-odpowiedziała zadowolona z siebie.- A teraz. Im szybciej skończymy tym szybciej pójdziemy po sukienkę.

   Adrian przyjechał do Leona następnego dnia.
Niczego nieświadoma szatynka smacznie odsypiała wczorajszy wieczór.
Zmorzył ją sen. Piękny sen o przyszłości. Widziała siebie w pięknej białej sukni. Nie była to jednak suknia ślubna. Pod nogami czuła coś sypkiego, odrobinę wilgotnego. Piasek. Plaża, przeszło jej przez myśl. Ale co ona tu robi? Obróciła się dookoła. Morze? Nie ocean. Zaraz... To Buenos Aires. Przedmieścia. Pięć kilometrów stąd jest port. Zakmkneła oczy. To miejsce przypominało jej dzieciństwo. Dobre czasy, kiedy jej mała jeszcze żyła. Przychodzili tu na pikniki. Doskonale pamięta jak puszczała niebieski latawiec. O tam przy brzegu. 
  Podeszła bliżej wody. Zamoczyła stopy, patrząc na zachodzące słońce. Delikatna bryza powiewała jej brązowymi lokami. Było idealnie. Bez zmartwień. Bez nikogo. Tylko ona i wspomnienia. 
 Coś jednak musiało przerwać błogi spokój. 
-Violetta!-usłyszała ciche wołanie. Nie miała ochoty patrzeć w stronę głosu, ale miała nieodparte wrażenie, że doskonale zna jego właściciela. 
  Nie myliła się. 
Dostrzegła chłopaka, na oko miał może siedem lat. Przypominał jej kogoś. Kogoś wyjątkowego jednak było w nim coś... innego. Był starszy. Nie wiele. Jednak z oddali dostrzegła jego oczy.
-Adrian?-odkrzyknęła radosna. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Dopiero kiedy dostrzegła idącego za nim mężczyznę zrobiła krok w przód.-Leon?-wyszeptała prawie nie słyszalnie. Szatyn skinął głową i uśmiechnął się do niej blado. Ona nie czekając dłużej pobiegła w jego kierunku.-Leon!- krzyknęła szczęśliwa. Była tak blisko...

-Violetta!-usłyszała głos Adriana.-Ciociu! Wstawaj.-otworzyła oczy. Ujrzała chłopaka leżącego tuż obok niej na łóżku.
-Gdzie plaża?-spytała zaspana. 
-Jaka plaża, Ciociu?-odparł maluch.-Mozemy poplosic wuja zebysmy pojechali ale najpielw musis zjes sniadanie.-wykrzyczał radośnie. Co? Jakie śniadanie? Co się tu dzieje? Otworzyła szerzej oczy. Adrian siedział tuż obok. Moment. ADRIAN. JEST. OBOK.
-Mały, co ty tu robisz?-powiedziała ziewając.
-Wybacz Vilu, ale tak smacznie spałaś więc nie miałem serca cię budzić.-usłyszała Ten przyjemny głos. Rozejrzała się za jego źródłem. 
Leon stał oparty o framugę drzwi. Jego nonszalancka postwa była zadziwiająca. Wczoraj wydawał się spięty. Aż za bardzo. A dzisiaj? Wrócił. To był Leon z czasów studio. Arogancja połączona z urokiem. Wpatrywała się w niego z uwielbieniem. Przekręciła głowę w prawo i napotkała jego spojrzenie. Jej niezwykłe oczy i jego szmaragdowy wzrok znalazły wspólny język. Słowa nie były potrzebne. Nie w tym momencie.
 Czy nie jest idealny?-różne myśli grążyły po jej głowie, ale ta zdecydowanie była najmilsza. Dla niej zdecydowanie najprzyjemniejsza.
-Dlatego zrobiliśmy Ci śniadanie.-odezwał się szarmancko. 
-A może tak Buenos Dias?-spytała, przeciągając się. 
-Dzień dobry, księżniczko.-rzekł, idąc w stronę kuchni. 

-Zrobiłeś jej śniadanie?!-zdziwił się Maxi, pochłaniając ostatnią babeczkę.
-Tak. A co?- powiedział wpatrując się w bruneta. 
-Nie uważasz, że jesteś zbyt...
-Uroczy? Wspaniały? Słodki?-wymieniał.-Nieee.-zaprzeczył przyjacielowi. 
-Co się z tobą stało?-nie dowierzał Ponte. On też to zauważył. Verdas się zmienił. Na lepsze czy gorsze? W duchu modlił się aby jednak pozostał taki sam. Nie chciał ryzykować jego straty.
-Ze mną? Zakochałem się.-Westchnął. 
To wyjaśniało wszystko. Człowiek zakochany nie jest sobą. Jest lepszą wersją samego siebie. Miłość uwydatnia wszystkie najlepsze cechy. Kryje nasze niedoskonałości. Sprawia, że jesteśmy lepsi. 
Jeżeli tego nie robi, to oznacza, że nie jesteśmy zakochani. 
  Dlaczego? Bo miłość jest jedyną rzeczą, która uskrzydla. Jedynym sensem naszego istnienia. Bez niej nie byłoby niczego. Nigdy. 



************
Do ogłoszenia wyników na blogu nie pojawi się żaden rozdział.  To wszystko przez nagrodę. xD 
I takie krótkie pytanie. :3333 Długość rozdziału Wam odpowiada?  Bo jeżeli nie to zawsze mogę zwiększyć limit słów,ale wtedy rozdziały pojawiały by się rzadziej. c: Czekam na wasze opinie.

Nawet sobie nie wyobrażacie jaką mam radochę w tym momencie. Mój Misiek wczoraj  powiedział,że jestem mądra. xD 

Po raz enty przypominam o konkursie. :D 

http://ask.fm/SophieblogV    <- jeżeli ktoś chce może wbić. :3
http://ultimo-besarte.blogspot.com/ <-koniecznie musicie zajrzeć. :D I najlepiej pozostawcie po sobie ślad. ♥ 

I jako,że tak ładnie komentowaliście ostatnio,tym razem nie zorbie Wam challengeu.^^ 

Do zobaczenia Sophie Verdas. Teraz już Cortés. c;




7 komentarzy:

  1. Kocham, kocham, kocham ♥
    Kiedy wreszcie oni wyznają sb miłość?! Ja sie pytam: KIEDY!?
    Pan Ponte wariuje przez te babeczki ;-;
    Śliczny rozdzialik ♥ Rozczuliłam się <3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Słońce moje!
    Napisałam wczoraj, że jesteś mądra, bo to prawda. Ale rzeczywiście masz się z czego cieszyć XD
    Dziękuję za dedykację. Oczywiście jestesm jak najbardziej usatysfakcjonowana, jakby inaczej. Mówiłam Ci już, że nie musisz mi robić reklamy tak? Mimo to dziękuję z całego serca za to, że chcesz mi pomóc. Doceniam to. I kocham se Ciebie ;*
    Juz domyslam się co będzie jedną z nagród, mądra ja XD Ale cicho. Jakby co nic nie wiem.

    Przejdźmy w końcu do samego rozdziału, bo piszę o wszystkim tylko nie o tym.
    Siódemeczka jest cudowna. Każdy kolejny rozdział jest jeszcze cudowniejszy od poprzedniego. Jak już mówiłam rozwijasz się jak ten piękny kwiat. A żebyś wiedziała, że zacznę nagrywać ten proces :D Wróciwszy do rozdziału... Wspaniałe opisy. Od początku były świetne, ale teraz są coraz lepsze. Piszesz bardzo lekko i bardzo przyjemnie się to czyta. Nie mogę się do niczego przyczepić, widać, że pracujesz nad swoim style i to się chwali. Robisz ogromne postępy, które są widoczne. Mogę śmiało rzec, że zachwyciłaś mnie tym rozdziałem, i nie, nie przesadzam.
    Wspaniale, że Leon też opowiada Maxiemu. Jest to ciekawe urozmaicenie. A także miłe zaskoczenie, o którym ja osobiście wiedziałam wcześniej, ale nie o tym. XD

    Ten rozdział, już począwszy od tytułu, jest też tak naprawdę o nas. Tymbardziej więc jest bliski memu sercu i tymbardziej cieszy dedykowanie mi go. W Leonie, może nie wprost, ale czytając między wierszami można odnaleźć trochę z Ciebie, a ja mam wiele wspólnego z Maxim, co nie ulega chyba wątpliwości i nie jest żadną tajemnicą. XD My również tak jak oni się niesamowicie dogagujemy, i kochamy się nawzajem na równo (xd), jestesmy również bratnimi, pokrewnymi duszami. Mamy tyle ze sobą wspólnego...
    I powiedz mi jak ja mogłabym być nie usatysfakcjowana? No jak? Skoro nie dość, że to był jeden z najpiękniejszych Twych rozdziałów do tej pory, był mi dedykowany i jeszcze w pewnym sensie traktował o mnie? O nas. O naszej magicznej relacji ciocia- bratanica.

    Życzę Ci , Skarbie Ty mój, dużo weny. Jeszcze raz za wszystko dziękuję.
    I pamiętaj, że kocham se Ciebie najmocniej na świecie, całym swym serduszkiem.
    Pozdrów ode mnie mą siostrzenice, niech się nie bulwersuje, że o niej zapomniałam.
    Kochanie, pragnę jeszcze dodac, że jesteś nie tylko mądrą osóbką, ale też wspaniałą duszyczką. Moją bratnią duszyczką. Nie nagadałyśmy się dzisiaj na gg, co? Jutro, w niedzielę, trzeba będzie to nadrobić. XD


    Jeszcze raz weny.
    Kocham mocno ;*
    Twoja Dulce

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :D
    Czekam na next :*
    Maxi porzerajacy babeczki :p

    OdpowiedzUsuń
  4. jest cudowne jestem ciekawa kiedy leonetta będzie razem czy będzie oby czekam na next i zapraszam http://leonettafolewernew.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooooo LEoś się zakochal ^^ hehehe YEAH :D Zakochana para tralllala :D
    hehe odbija mi pasuje i boski :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny <3 Zaraz wracam ;*

    OdpowiedzUsuń

Layout by Yassmine