Takie sobie tam krótkie wypociny. ;3
Nie przestraszcie się. <3
W każdym bądź razie dedykuję wszystkim zakochanym. Na sentymenty mnie wzięło. XD
Nie ważne, idę spać. Dobranoc. ♥
Przez cały dzień nie potrafiłem się skupić. Chodziłem, jeździłem nawet mówiłem jak głupek. Jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało-wręcz przeciwnie. Uśmiechałem się do wszystkich dookoła-pewnie mieli mnie za idiotę. Ich ograniczone umysły, nie potrafiły wyobrazić sobie, że jestem zakochanym idiotą. Ale to nie ich wina. Skąd niby mieli wiedzieć, że moje serce wypełnia nieokiełznana radość i szczęście? Nikt z nich nie znał mnie na tyle dobrze, aby wiedzieć co mi w duszy gra. Nic nie mogłem poradzić na moje dziwne zachowanie. Pod nosem cały czas na zmianę nuciłem jakieś romantyczne, idealistyczne piosenki. Wydawały mi się takie... Takie prawdzie. Ociekały sentymentami, czasem smutkiem z dużą domieszką kiczu. Wszystko, aby zranione życiem dwunastolatki mogły dać upust emocjom, płacząc przy niej po swojej wielkiej, utraconej miłości.
Powinienem wyśmiać sam siebie. Jedyne ckliwe teksty jakie przechodziły przez moje gardło, to piosenki, które sam napisałem. Były ich aż, albo tylko dwie. Dlaczego? Bo doskonale rozumiałem ich intencje, przesłanie. Melodia, słowa, wszystko w nich było szczere. I całkowicie oddane mojej ukochanej. Często z ich powodu dobijałem sam siebie. Szczerze nienawidziłem sentymentalnych pierdół. Typ cukierkowatego chłoptasia z gitarką był mi równie obcy co księżyc. Kiedy widziałem tych wszystkich lalusiów, kupujących kwiaty, śpiewających serenady pod balkonem... Nigdy nie rozumiałem, co dziewczyny widzą w takich mięczakach. Sam jeździłem na motorze, grałem, śpiewałem... I niestety nie mogłem odpędzić się od nachalnych lasek. Wysoce irytujące, na dłuższą metę.
A potem. Ach. Potem poznałem JĄ. W niczym nie przypominała mojego ideału. Wiecznie się uśmiechała, czym na początku naszej znajomości, szalenie mnie irytowała. Kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy w różowej sukience, podkreślającej jej idealną figurę, pomyślałem, że to będzie kolejna niczym nie wyróżniająca się szesnastolatka. Spodziewałem się, jej marzycielskiej natury, własnego wyidealizowanego świata. I miałem racje, ale cała reszta...
Była krucha, zdecydowanie zbyt delikatna, ale pewnego wieczoru pomyślałem, że chciałbym otoczyć ją ramionami i chronić przed resztą świata. Nie zastanawiałem się długo, chodziła do Studio od paru miesięcy, a ja z każdym dniem poznawałem ją coraz lepiej, po pewnym czasie zaczęła wydawać mi się idealna. Nim się obejrzałem, wiedziała o mnie więcej niż mój własny brat. Choć wcale tego nie chciałem, czytała ze mnie jak z otwartej księgi. Działała na mnie jak narkotyk; odurzała słodkim zapachem perfum; hipnotyzowała uroczym śmiechem. Oczy same na nią patrzyły, nigdy nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Aż w końcu zrobiłem to. Bez najmniejszego ostrzeżenia, zawahania.
Poniekąd, nie można nawet nazwać tego randką. Podczas przerwy na lunch w Studio, zaciągnąłem ją do najcichszej sali, w której znajdował się fortepian. Przycisnąłem ją do ściany i zgłupiałem do reszty. Jedną rękę położyłem tuż obok jej głowy, podpierałem się nią. Drugą, na jej biodrze. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Od środka rozpalił mnie ogień. Miałem wrażenie, że pod wpływem jej pełnego namiętności wzroku spłonę, tak po prostu. Uśmiechała się zalotnie. Niemiłosiernie zbiło mnie to z tropu. W pewnym momencie, stałem nieruchomo, zupełnie mnie zamurowało. Byłem dosłownie dwa centymetry od jej pełnych ust, ale nie mogłem. Za cholerę nie wiedziałem co ze mną jest nie tak. Wtedy ONA wyszeptała, wprost w moje usta jedno słowo. 'Idiota'. Ostatnie co pamiętam to smak jej błyszczyka.
Nawet moi przyjaciele wydawali się całkowicie zdziwieni moją euforią. Maxi i Andres, z którymi miałem dzisiaj trening piłki nożnej, patrzyli na mnie jakbym przybył z Marsa. Mieli do tego pełne prawo. Grałem jak skończony kretyn. Ledwo potrafiłem kopnąć piłkę, nie mówiąc już o odebraniu jej przeciwnikowi. Krótko mówiąc, dostało mi się. Myślałem, że chodziarz dziewczyny będą wiedziały, o co mi chodzi, ale one zachowywały się jeszcze gorzej.
Naty i Fran za namową chłopaków wyciągnęły mnie do parku, usilnie, próbując wydusić ze mnie jakąkolwiek informacje. Ale ja byłem nie ugięty. Jak mogły zapomnieć? Gdyby ona się dowiedziała. Postanowiłem, że pod żadnym pozorem moja ukochana się o tym nie dowie. Nie dość, że byłoby jej przykro to jeszcze jej przyjaciółki, zapasłyby się ze wstydu pod ziemie. Czasem lepiej unikać, nie potrzebnych kłótni. A ja to właśnie miałem zamiar zrobić.
Od rana tryskałem energią. Otworzyłem oczy zaraz, kiedy słońce wdarło się przez zasłony. Normalnie, odwróciłbym się na drugi bok, zakrył kołdrą i dla lepszego efektu, zarzucił na głowę poduszkę. Pospałbym jeszcze z piętnaście minut, a potem przypominając sobie o treningu z Larą, wyskoczyłbym z prędkością światła z łóżka, obiecując sobie, że następnym razem wstanę na czas. Kiedy miałbym na sobie ubranie, które zawsze przygotowywałem wieczorem, żeby rano nie wyciągać z szafy na oślep (Jakby to wyglądało gdybym założył shorty do koszuli?), na złamanie karku popędziłbym do kuchni na szybkie śniadanie, czekające na mnie w pustej kuchni. Gosposia moich rodziców, zawsze miała lepsze rzeczy do roboty niż dotrzymywanie mi towarzystwa przy jedzeniu. Szkoda, bo bardzo lubiłem z nią rozmawiać, a raczej słuchać jej monologów. Wracając, kiedy cała zawartość talerza, miski, czy z czego tam jadłem, znajdowała się w odpowiednim miejscu, zabierając kluczyki z komody w salonie, wylatywałem z domu po motor-zwykle stojący na podjeździe. Z kaskiem na głowie i mentalnym przygotowaniem na wrzaski Lary, jechałbym na tor. Tak, jak przez całe wakacje. Ale nie dzisiaj. Dzisiejszy dzień był inny, lepszy.
Spojrzałem na zegarek. Violetta za pół godziny będzie na lotnisku. W końcu! Po dwóch miesiącach pobytu u babci w Madrycie, wraca do domu, do mnie. Chciałem przyspieszyć czas, ale jak na złość-stanął dla mnie w miejscu. Kiedy pomyślałem, że znów będę mógł ją dotknąć, pocałować. Nie wytrzymywałem. W życiu nie czułem się bardziej szczęśliwy. Miałem ochotę skakać, krzyczeć, śpiewać, tańczyć. Robić dosłownie wszystko. Patrzyłem na jej cudowne zdjęcia, śliczną twarz i całkowicie się zatraciłem. Po dziesięciu minutach oprzytomniałem.Za kilka chwil mogę przecież mieć ją na żywo, prawda?
Jednak nie było innej opcji. Spóźnię się.
Jako rezolutny chłopak, pożyczyłem od ojca samochód. German zaufał mi na tyle, że mogę przywieść jego skarb do domu. Nie będę ryzykował. Póki mam coś jeszcze w głowie, nie dopuszczę, aby zobaczył swoją córkę na motorze. Chce jeszcze trochę pożyć. Zresztą, mam dla kogo.
Żeby załagodzić sytuacje mojego spóźnienia (Oczywiście, nie mogę powiedzieć jej prawdy i powiedzieć, że zagapiłem się na jej zdjęcia.), postanowiłem zahaczyć o kwiaciarnie. Bukiet białych róż, będzie idealny. Wiedziałem, że jej się spodobają, a ja kocham jej uśmiech. O zgrozo! Kupuję kwiaty
Ale nikt nie zasługuję na nie bardziej niż ona.Od czasu do czasu mogę zachować się jak kretyński romantyk.
Powitanie zaskoczyło mnie niezwykle miło. W życiu nie powiedziałbym, że Violetta tak po prostu się na mnie rzuci. Nienawidziła, kiedy całowałem ją w miejscu publicznym. A tymczasem sama się do mnie przyssała. Boże, nie wyobrażasz sobie jak mi jej brakowało. Ciepłe, wilgotne wargi smakowały lepiej niż zwykłe. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele. Naprawdę, cholernie mi jej brakowało. Nienawidziłem kiedy opuszczała mnie choć na jeden dzień. Ale dwa miesiące... Czułem się pusty. Jakby spakowała moje serce i zabrała ze sobą. Z nią było bezpieczne, ale dużo lepiej czuje się kiedy jest na swoim miejscu. Razem z nią.
Przycisnąłem rozpalony policzek do jej włosów, standardowo pachnących jabłkami. Może ta chwila jest odpowienia? Przez ten czas zdałem sobie sprawę ile ta drobna szatynka dla mnie znaczy. Tak, ten moment jest idealny. Powinna wiedzieć, że jest moim własnym słońcem. Dopilnuję, żeby pamiętała o tym już zawsze.
-Kocham cię, Vilu.-zilustrowała moją twarz bardzo dokładnie. Przez chwile widziałem u niej powątpiewanie, ale to zniknęło równie szybko co się pojawiło, równie dobrze mógłby to być wytwór mojej wyobraźni.
-Ja też cię kocham, Leon-w życiu nie usłyszałem piękniejszych słów. Mocno złapałem ją za rękę i poprowadziłem w stronę wyjścia. Kwiaty były najmniej ważne. Powiedziałem to. Nie sądziłem, że potrafię być z siebie tak dumny.
Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę wyczekiwać końca wakacji. Miłość. Kto by pomyślał, że aż tak mnie zmieni?
Piękne, ale mogę wiedziec czym sie różni miniatura od one parta/shota.?
OdpowiedzUsuńDługością. :)
UsuńSzczęśliwa miłość....
OdpowiedzUsuńTego co raz bardziej brakuje w opowiadaniach.
Miłość jest radościà i zakochani dobrze o tym wiedzą. Nawet nieszczęśliwie. Każda myśl o byciu czyimś najcenniejszym skarbe pociesza. Pociasza wewnętrznie i uchodzi na zewnątrz.
Każdy ma swoją definicję szczęścia.
Miłość zdecydowanie może byç moją.
Bardzo spodobała mi się twoja miniaturka i nie wmawiaj sobie, że jest do niczego.
Loffki
Zgadzam się, jednak trzeba przyznać, że te smutne mają coś w sobie. :)
UsuńDziękuję. <3
jakie sloodkiee*.*
OdpowiedzUsuńboskie, genialne, cudowne, poprostuu achh brak slow<3
Dziękuję. <3
Usuńz czego ten gif ? Miniaturka wspaniała. Genialnie piszesz dziewczyno !!! <3
OdpowiedzUsuńGif z jakiegoś tumbler'a. XD Niestety nie mam pojęcia jakiego.
UsuńAle jeżeli masz ochotę;
http://sophiemyworld.tumblr.com/
Ten gif jest gdzieś tutaj. :3
Dziękuję. <3
Boże, nawet nie wieszz jakie to piękne ;3 Gdy to czytałam, na mojej buźce wykwitł wielki uśmiech, którego nie dało sie zamaskować i wszyscy sie pytali czemu sie tak szczerze xD
OdpowiedzUsuńAwww.... wreszcie, wreszcie...POCAŁUNEK! AAA!!
Boże ale sie zasłodziłam ^^ Chyba ktoś się tu zakochał, hohoho ( mówię też o tobie ;D) Pasuje to do opowiadania ^^
Najlepszy moment: '' Wtedy ONA wyszeptała wprost w moje usta jedno słowo. 'Idiota'. Ostatnie co pamiętam to smak jej błyszczyka. '' Boże, Boże, Boże, Bożenkoo, mogę ten moment czytać wiecznie :*
Pozdrawiam ;3
<3333
UsuńDziękować. ;*
Piękne, cudowne!
OdpowiedzUsuńJak to czytałam to mojej buzi pojawił się uśmiech. Ta miniaturka idealnie opisuje miłość taką idealną, prawdziwą.
Jeszcze raz powiem cudo!
Jestem, kochanie moje najdroższe, przybyłam.
OdpowiedzUsuńNajpierw - przepraszam za takie opóźnienie. Ale chyba sama rozumiesz brak czasu spowodowany egzaminami i tak dalej. Nie będę Cię tym zanudzać. Chyba ważne jest to, że w końcu dotarłam, prawda? <3
Ale się tu pozmieniało. Nowy szablon. Widzę, że dogadujecie się coraz lepiej i nawet Ci szablon zrobiła. Jak miło...
Przejdę do samej miniaturki.
Było to coś, moim skromnym zdaniem, naprawdę wspaniałego. Uważam, że wyszła Ci niesamowicie. Wiedziałam, że masz zamiar ją napisać. Nie wiedziałam tylko czy na pewno to zrobisz. Oraz czy a jeśli tak, to kiedy go opublikujesz. Ale nie to jest ważne. Cieszę się, że to zrobiłaś. Dobrze wiesz, że ja uwielbiam to, co piszesz. To jak piszesz. Czy muszę coś jeszcze dodawać?
Sama historia...
Nie było to może samo w sobie orginalne. Ale sposób w jaki nam przedstawiłaś tę, zwyczajną, sytuację był inny. Wyjątkowy. Pisałaś z perspektywy Leona, ciekawie nie powiem. Pisałaś w pierwszej osobie. Zatem powinnaś się wczuć w tę postać. Opisywać wszystko tak, jakby to właśnie Tobie się przydarzyło. I udało Ci się. Naprawdę było to prawdziwe. Plus dla Ciebie.
Leon. Chłopak, który, możnaby stwierdzić, nie wierzy w miłość. Powiem więcej. Czuł pewnego rodzaju odrazę do wszystkiego, co się z tym wiązało. Tych wszystkich piosenek miłosnych i tak dalej. No chyba wiesz o czym mówię? XD Jednak każdy z nas, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, pragnie miłości. Każdy gdzieś w środku liczy, że go spotka, już niebawem zapuka do jego drzwi. Każdy z nas, bardziej lub mniej świadomie, na nią czeka. Leon też czekał. Może nawet tego wcześniej nie dostrzegł, ale czekał. I doczekał się.
Violetta. Ta dziewczyna zmieniła jego życie. Już na zawsze. Został ugodzony strzałą. Kiedy to spostrzegł nie mógł nic zrobić. I czego by sobie nie wmawiał, tak naprawdę nawet tego nie chciał. Było zresztą już za późno. Zmienił się. Zmienił swoje poglądy na wiele spraw. Zmienił swój stosunek do uczucia, które teraz go dotknęło. Miłość naprawdę potrafi odmienić. Jest pięknym, choć tajemniczym i niezrozumiałym dla wielu uczuciem. A przecież jest tak proste... Dlaczego więc tego nie dostrzegamy? (...)
No i teraz naprawdę czekał. Tym razem na nią. Tęsknił. Sam siebie zadziwiał tym, że w ogóle był do tego zdolny. I w końcu ona wrócila. Doczekał się.
Ta miniaturka traktuje o naprawdę szczęśliwej miłości. Ale w żadnym wypadku nie jest banalna. Nie. Może jest prosta, ale dzięki temu łatwiej nam ją zrozumieć, to co nam pokazuje. Choć mogę się założyć, że i tak przynajmniej większa częśc dostrzeże tylko to, co jest na wierzchu. Tymczasem trzeba szukać drugiego dna. Ja zawsze staram się to robić. U Ciebie je dostrzegłam. To chyba coś znaczy, prawda? ;D
Dziękuję za nią. Wywołała szczery uśmiech na mojej twarzy.
Dziękuję za Ciebie. ♥
Kocham Cię, Skarbeńku mój.
~ Twój mąż. ♥
A tam, że późno. xD Przybyłaś i to się liczy. :D
UsuńBo nie ma to jak pisać jakieś bzdury do 4 nad ranem. c; Naprawdę fajna zabawa, polecam wszystkich. :D
Chyba wiesz najlepiej, że uwielbiam się skupiać na banalnych historiach. Pokazywać w nich tą piękną prostotę miłości. Skupiać się na pozornie nic nie znaczących rzeczach. Tak, chyba najlepiej się w nich odnajduję. :)
Ale muszę się z Tobą zgodzić. To coś u góry rzeczywiście nie jest do końca banalne. Leona chciałam wykreować na postać o dwóch twarzach, dość oczywistą, przynajmniej dla mnie. Z jednej strony typowy chłopak, ale z drugiej, naprawdę coś w sobie ma. Ogromne serce, które podarował Violettcie. :)
Tyle miłości i w ogóle. :D
Dziękuję. <3333333
Se Twoja żona. ♥
Cudeńko *-*
OdpowiedzUsuńKurde, oddasz troszeczkę talentu?
Proszę c;
Sorki, że tak późno trafiłam, bez focha.
Nie gniewaj się, I'm sorry ;D
Pięknie napisane, zdolności masz aż nadto!
Leonetta, kocham Cię za nią, wiesz?
Takie urocze, te opisy...
Rozpływam się... *-*
Marthy ;3
Pocztą wyślę. :D
UsuńNic się nie stało, przecież. <3
Dziękuję za komentarz. ♥
Śliczne !
OdpowiedzUsuńOd niedawna wiem o twoich blogach i już wszystko przeczytałam ! Piszesz na prawdę wspaniale :D Miniaturka piękna, cudowna i co tam jeszcze komu do głowy przyjdzie.Kocham taką szczęśliwą Leonette ♥ Pozdrawiam :D
W takim razie witam w moich skromnych progach. :D
UsuńŚciskam, Soph. ♥
Kocham szczęśliwe zakończenia.
OdpowiedzUsuńChociaż przyznam całkowitą rację każdej osobie, która twierdzi, że smutny the end ma swój urok. Bo ma!
Twoja miniaturka ma coś w sobie. Czytam ją drugi raz i szczerze mówiąc podoba mi się jeszcze bardziej. Jest pełna niewinności (tak jak serial, co uwielbiam) i takiej młodzieńczej miłośći. Świetnie "przelałaś na papier" uczucia Leona. Pokazałaś cały urok młodzieńczej miłości.
Gratulacje!!
Ja jakoś jednak wolę Happy Endy. :) Choć nie ma to jak zdrowo popłakać przy końcu jakieś dobrej książki.
UsuńDziękuję. <3